czwartek, 18 listopada 2010

Długa droga do celu

Czekając na śmigłowiec...Sharana.
Jestem w Ghazni. Jednak zanim dotarłam do bazy czekał mnie pierwszy lot CASĄ i śmigłowcem. Jeszcze w Bagram nasłuchałam się, że może być ciężko. - Weź sobie papierową torbę i nie jedz za dużo - mówili wojskowi.
Baza Bagram otoczona jest górami, dlatego samolot przy starcie musi bardzo szybko podnieść się do góry. W hełmie i kamizelce przerażona zajęłam miejsce. Okazało się, że nie było źle. Fakt mocno szarpnęło, ale dało się wytrzymać. Było warto. Widoki niesamowite. Góry mają piaskowo - rdzawy kolor, robią wrażenie. W pobliżu Sharany było widać małe wioski, otoczone płotem i drogę, po której jechały lokalne samochody. Sama baza jest mniejsza od Bagram, za to jest znacznie więcej przestrzeni. Tam czekała mnie przesiadka na śmigłowiec.
Teraz już wiem, że zatyczki do uszu to podstawa - ogromny hałas i gorący podmuch powietrza. Oczywiście bez tumanów kurzu i pyłu się nie obeszło. Lot śmigłowcem porównując z samolotem jest znacznie wygodniejszy.
Po kilkudziesięciu minutach, widząc tylko bagaże dotarłam do celu. Potrzebowałam na to pięciu dni, ale w końcu jestem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz