sobota, 26 lutego 2011

Widoki na...weekend

Afganistan to niesamowite góry.

Najlepiej widać je z lotu ptaka.

Można wtedy zobaczyć nie tylko szczyty, ale także kalaty.

A nawet wścibsko zajrzeć do środka.

p.s. 4 zdj. Adam Roik, Combat Camera

wtorek, 22 lutego 2011

Egzamin z uczuć zdaje się parami

Na misji rytm dnia wyznacza praca. Czy to na patrolu...
- Po powrocie z misji jest znacznie więcej rozwodów, niż dzieci - usłyszałam jeszcze przed wyjazdem do Afganistanu od jednego z żołnierzy.
Coś w tym musi być, skoro przyznają to sami wojskowi. Ale czy jest to wyłącznie ich wina, przecież związek to dwie osoby?
Moment wyjazdu zawsze jest wyjątkowy. Nawet jeżeli wcześniej były bardzo trudne rozmowy, nie mają one znaczenia. Są łzy i słowa: "Uważaj na siebie". "Wróć". "Kocham Cię". A potem...potem zaczyna się zwykłe życie.

...przy załadunku...
Na początku jak tylko jest wolna chwila i możliwości są telefony, skype. Bardzo się tęskni. Trudno funkcjonować bez tej drugiej osoby. Z czasem człowiek się przyzwyczaja, że ona jest daleko. Trzeba jakoś żyć. Nie mówi się o problemach, bo przecież w Afganistanie są większe, po co martwić. Z drugiej strony i tak nie ma co liczyć na pomoc, bo jak? Rozmowy sprowadzają się do wymiany zdań na temat jak minął dzień. Z czasem jest ich mniej. Są obowiązki, praca, dzieci i wszystko na jednej, a nie dwóch głowach. Wolne chwile, które spędzało się razem wypełnia się spotkaniami ze znajomymi czy innymi zajęciami.

...czy transporcie.
W pewnym momencie okazuje się, że da się funkcjonować samemu. Dla niektórych tak nawet jest wygodniej. Radzą sobie z problemami, nie nudzą się, a w skrajnych przypadkach znajdują kogoś innego. Rozłąka zmienia nie tylko osoby, które były w Afganistanie, inni są też ci co zostali w kraju.
- Trzeba poznać się, czasem zakochać na nowo. Misja to niezły sprawdzian dla związku - mówi jeden z żołnierzy.
Wielokrotnie słyszałam, że jeśli źle się dzieje w małżeństwie to lepiej nie służyć w kontyngencie. Z drugiej strony jeżeli to czyjaś praca, marzenia, nie powinien rezygnować. Warto przystąpić do tego egzaminu i sprawdzić czy jest o co walczyć. Czy się zda? To zawsze zależy od dwóch stron.
p.s. zdj.1 Adam Roik, Combat Camera

piątek, 11 lutego 2011

Zimowe opowieści

W Polsce piękną, słoneczną pogodę zastąpił deszcz, w Afganistanie śnieg. W Ghazni i okolicach jest około 40 centymetrów białego puchu. Większość żołnierzy liczyła na mroźną zimę. - Wtedy jest spokój, mniej ostrzałów i "aidków, które trudno zakopać - mówią wojskowi.
Nie tylko dla nich zima jest okresem wytchnienia. Mniej pracy mają także sami Afgańczycy, z których jedna trzecia zajmuje się rolnictwem. No i nie ma ciągłych strzałów i wybuchów, które także miejscowej ludności spędzają sen z powiek.

Dla nich zima to czas odwiedzin, podczas których zajadają się suszonymi owocami i innymi przysmakami. Jednym z nich jest zupa na bazie baraniny z pomidorami, ziemniakami i innymi warzywami. Mam zapewnienia, że pomimo prawie centymetrowej warstwy tłuszczu jest bardzo smaczna. W Afganistanie najmłodsi nie mają komputerów, a nawet jeżeli w domu jest telewizor to bardzo rzadko jest prąd. Nie oznacza to jednak, że dzieci się nudzą. Podczas rodzinnych spotkań siadają w okół starszyzny i w skupieniu słuchają afgańskich historii i legend.

A o to jedna z nich... Dawno, dawno temu w bogatym i szczęśliwym królestwie żył książę Saiful Muluk. Pewnego dnia spotkał piękną, ale biedną dziewczynę. Zakochał się w niej. Ich miłości nie pochwalał ojciec młodego księcia, dla którego taki mezalians był nie do przyjęcia.  Jednak uczucie było na tyle silne, że młody Saiful Muluk zrezygnował z bogactwa i wraz z ukochaną zamieszkał nad jeziorem. Wiedli biedne, ale szczęśliwe życie. Gdy książę zmarł jezioro zostało nazwane jego imieniem, a dziewczyna zmieniała się w piękną i dobrą wróżkę, która pilnuje tego miejsca...
Podobno tę historię można opowiadać godzinami... z chęcią bym posłuchała w zimowy wieczór z kubkiem cieplej afgańskiej herbaty.
p.s. zdj. archiwum żołnierzy

czwartek, 3 lutego 2011

Los, przeznaczenie czy szczeście?

Zastanawialiście się kiedyś co kieruje naszym życiem? Przeznaczenie zapisane w gwiazdach, los zależny od nas samych, a może szczęście....
Wśród żołnierzy stacjonujących w Afganistanie bardzo często można usłyszeć, że bez tego ostatniego nie ma co się wybierać na misje. - Tu ono naprawdę ma znaczenie - przyznają wojskowi.
Na pewno o wielkim szczęściu może powiedzieć szeregowy ze Świętoszowa. Żołnierz (jak podaje dziennikarz Polski Zbrojnej) dostał w głowę z bardzo bliskiej odległości. Przeżył. Uratował go hełm, a dokładniej kamera termowizyjna z baterią, która zminimalizowała uderzenie. Może to przeznaczenie? Może co innego było mu pisane? Wtedy musielibyśmy przyznać, że na nic nie mamy wpływu i jesteśmy kukiełkami w przedstawieniu, do którego scenariusz już ktoś napisał. Jednak to my decydujemy, czy pójdziemy do pracy, odbierzemy dziecko z przedszkola czy wjedziemy do Afganistanu, a nie na Karaiby. W życiu nic nie trzeba robić, człowiek zawsze jest wolny. I to od niego zależy jego los. Ale czy do końca?

Już kiedyś wspominałam o moim sentymencie do przedmiotów ścisłych. Z zakurzonej w głowie wiedzy i wzorów wynika, że to co kieruje naszym życiem to nic innego jak siła wypadkowa. Jest to siła, która jest sumą działających na ciało innych sił. W tym przypadku naszych decyzji, szczęścia i przypadku, o którym nie wspomniałam. 
Zawsze nauczyciele mi powtarzali, że fizyka jest wszędzie. Na to wychodzi, że mieli rację.

Opisane zdarzenie miało miejsce w grudniu zeszłego roku.

wtorek, 1 lutego 2011

Na uśmiech zawsze jest pora

Za kierownicą w pancernym wozie...
i wspólnie na afgańskiej drodze.
Ze znajomymi w wolnym czasie...
czy w pracy w piekarni uśmiech pcha się.
Bo życie jest za piękne i za krótkie...
Tak trochę "poezji" i :) dla wszystkich.