wtorek, 22 lutego 2011

Egzamin z uczuć zdaje się parami

Na misji rytm dnia wyznacza praca. Czy to na patrolu...
- Po powrocie z misji jest znacznie więcej rozwodów, niż dzieci - usłyszałam jeszcze przed wyjazdem do Afganistanu od jednego z żołnierzy.
Coś w tym musi być, skoro przyznają to sami wojskowi. Ale czy jest to wyłącznie ich wina, przecież związek to dwie osoby?
Moment wyjazdu zawsze jest wyjątkowy. Nawet jeżeli wcześniej były bardzo trudne rozmowy, nie mają one znaczenia. Są łzy i słowa: "Uważaj na siebie". "Wróć". "Kocham Cię". A potem...potem zaczyna się zwykłe życie.

...przy załadunku...
Na początku jak tylko jest wolna chwila i możliwości są telefony, skype. Bardzo się tęskni. Trudno funkcjonować bez tej drugiej osoby. Z czasem człowiek się przyzwyczaja, że ona jest daleko. Trzeba jakoś żyć. Nie mówi się o problemach, bo przecież w Afganistanie są większe, po co martwić. Z drugiej strony i tak nie ma co liczyć na pomoc, bo jak? Rozmowy sprowadzają się do wymiany zdań na temat jak minął dzień. Z czasem jest ich mniej. Są obowiązki, praca, dzieci i wszystko na jednej, a nie dwóch głowach. Wolne chwile, które spędzało się razem wypełnia się spotkaniami ze znajomymi czy innymi zajęciami.

...czy transporcie.
W pewnym momencie okazuje się, że da się funkcjonować samemu. Dla niektórych tak nawet jest wygodniej. Radzą sobie z problemami, nie nudzą się, a w skrajnych przypadkach znajdują kogoś innego. Rozłąka zmienia nie tylko osoby, które były w Afganistanie, inni są też ci co zostali w kraju.
- Trzeba poznać się, czasem zakochać na nowo. Misja to niezły sprawdzian dla związku - mówi jeden z żołnierzy.
Wielokrotnie słyszałam, że jeśli źle się dzieje w małżeństwie to lepiej nie służyć w kontyngencie. Z drugiej strony jeżeli to czyjaś praca, marzenia, nie powinien rezygnować. Warto przystąpić do tego egzaminu i sprawdzić czy jest o co walczyć. Czy się zda? To zawsze zależy od dwóch stron.
p.s. zdj.1 Adam Roik, Combat Camera

18 komentarzy:

  1. Ja bym sie nie zgodził.Po powrocie zawsze jednak było więcej dzieci :-).

    OdpowiedzUsuń
  2. O dzieciach jest głośno, o rozstaniach nie tak bardzo. Coś w tym musi być, jak mówi tak część żółnierzy.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mówie że tych rozwodów niema ale nie jest ich tyle co dzieci.No i dzieciaki pojawiają się dopiero 9 miesięcy po powrocie :-).

    OdpowiedzUsuń
  4. widać coś w tym jest. na pewno ciężko jest się rozstać z rodziną i przyjaciółmi. jak ty sobie z tym radzisz.?

    OdpowiedzUsuń
  5. Pytanie powinno brzmiec jak rodzina sobie radzi bo naprawde to oni mają gorzej i bardziej to przezywają.Problemy i obowiązki dwóch osób z dnia na dzień stają się problemem jednej osoby.

    OdpowiedzUsuń
  6. Radzi sobie sam, bo musi. A człowiek do wszystkiego się przyzwyczaja i zaczyna żyć...tak jak narzuca mu sytuacja. Ciężej ale i łatwiej, bo ma znacznie większe możliwości, choćby spędzania wolnego, a wtedy się nie myśli. (oczywiście nie odnosi się to do wszystkich)

    OdpowiedzUsuń
  7. a jak radzą sobie z tym kobiety.? Ciężej im.?

    OdpowiedzUsuń
  8. kobiety, ale po której stronie? w Afganistanie domyślam się, że bardziej się martwią od chłopaków, po prostu taka nasza natura. A w kraju...radzą sobie, bo nie mają wyjścia. Ale w związku na odległość (nie tylko jeżeli chodzi o misje)każdy zaczyna żyć własnym życiem. Pytanie czy po powrocie jedna i druga strona potrafią ponownie się przestawić...

    OdpowiedzUsuń
  9. a jak kobiety sobie radzą tam np. podczas niedyspozycji. jak muszą np. wyjechać na patrol

    OdpowiedzUsuń
  10. "jeśli źle się w nim dzieje to lepiej nie jechać"
    uważasz,że jeśli ktoś z duetu ma posypać związek to to,że facet zostanie w Polsce coś zmieni?

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie wydaje mi się, jeżeli coś ma się posypać to i tak się posypie. Choć z drugiej strony jak się jest na miejscu działa przyzwyczajenie, jest źle, ale tak już jest. Trudniej podjąć decyzję. Gdy się wyjeżdża człowiek widzi, że nie musi tak być, że samemu lub z kimś innym może być lepiej.
    Związki na odległość (wystarczy popatrzeć na rodziny, w których jedna osoba pracuje za granicą) nie mają prawa bytu. Wojskowi mają ten plus, że wyjeżdżają "tylko" na kilka miesięcy. To sprawdzian dla związku.

    OdpowiedzUsuń
  12. A co do wcześniejszego postu i powracającego wątku kobiecej niedyspozycji, to nie widzę żadnego problemu. Stawiam, że panie w Afganistanie również.

    OdpowiedzUsuń
  13. rany boskie ludzie zejdźcie z niej. ona pisze tak jak się dowiaduje od innych żołnierzy. pisze to o czym usłyszała i tyle. a wy się czepiacie jej za byle co.! Moim zdaniem jest w h*j odważna że w ogóle odważyła się tam pojechać.

    OdpowiedzUsuń
  14. Oooo mam obrońcę. Dziękuję, ale świetnie radzę sobie sama i uwielbiam dyskusję. Zapraszam do dalszej i kolejnych.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie jednego obronce:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Widzisz Magdo jestem tego samego zdania
    "jeżeli coś ma się posypać to i tak się posypie"

    oczywiście zawsze można gdybać, ale -jest jak jest!
    jedne związki się sypią, inne trwają w zawieszeniu, jeszcze inne się tworzą w czasie trwania misji... nie ma reguły :) tak jak nie ma recepty na stworzenie związku idealnego:)
    wiesz myślę,że Afganistan tak jak każda rozłąka wzmacnia mocne uczucie a gasi słabe ;]

    a plotki i komentarze były zawsze:
    rodziny tu w Polsce słyszą:
    'pozwoliłaś?', 'najemnicy!', 'dla kasy!'
    żołnierze na poligonach przed wyjazdem od bardziej doświadczonych kolegów:
    'nie zostawiaj karty', 'sprawdzaj', 'kontroluj' -bo ktoś...kiedyś...gdzieś...
    tak jak żołnierze TAM są różni tak kobiety: żony, narzeczone, dziewczyny TU są różne...
    zachowania i jednych i drugich stają się przestrogą dla kolejnych wyjeżdżających, ale moje zdanie jest takie -na silne związki ani takie plotki ani komentarze ani sam wyjazd większego wpływu nie mają :)
    pozdrawiam :)
    __________________________________________
    myślałaś nad tym,żeby można było 'anonimowi' nadać imię? :]

    OdpowiedzUsuń
  17. Drogie ludziska...
    Naprawdę szkoda czasu na byle rozmowy, jak już ktoś wczesniej napisał. Jesli nie kocha chociaż jedna strona to ani misja ani nic innego nie zepsuje ani nie naprawi. wiem to z doświadczenia.

    OdpowiedzUsuń
  18. Stety i niestety, życiowe pewniaki weryfikuje codzienność. Czasem nam się wydaje, że na 100%, nigdy,albo zawsze, a potem wychodzi inaczej. Dlatego najlepiej mówić o rzeczach, które się przeżyło

    OdpowiedzUsuń