poniedziałek, 22 listopada 2010

Come to my shop

U Afgańczyków można także kupić krzyże i obrazy Ostatniej Wieczerzy.
Afganistan co chwilę mnie zaskakuje. Gdy wczoraj poszłam na "hadżi" kazano mi owinąć głowę chustą. - Tutejsi kupcy przyzwyczaili się do inaczej wyglądających kobiet, nie musisz - mówili inni wojskowi.
Z niepewnością jak zareagują, zaczęłam mijać stragany. Chłopaki miały racje. Nikt się nie oburzył na mój widok. Wręcz przeciwnie, zapraszali do sklepu i proponowali towar. A jest w czym wybierać. Bardzo dużo rzeczy jest wykonanych z tutejszego kamienia. Podobno można go dostać tylko w Afganistanie i Ameryce Południowej. W Ghazni płaci się za to grosze. Podobnie jak za pozostałe towary. Przykładowo za chustę, po krótkim targowaniu dwa dolary, a za wisiorek siedem. Na "hadżi" jest wiele rzeczy, które sprowadzane są z Chin i równie dobrze można je dostać na polskim bazarze. Jednak kupcy uparcie utrzymują, że to oryginalne afgańskie skarby.

Gdy wejdzie się do sklepu od razu chcą ubijać interes.
Zaskoczyła mnie otwartość ludzi. Chętnie ze mną rozmawiali, a jeden z Afgańczyków nalegał, abym zrobiła sobie zdjęcie z jego synem. Oczywiście pięciolatek był przerażony, ale dzieci zawsze w moim towarzystwie tak reagują. Nikt nie miał też nic przeciwko, że ich fotografowałam. Ciekawa jestem czy tak samo będzie poza bazą...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz