piątek, 9 grudnia 2011

Dziecięca fantazja

Czasem patrząc na zabawy dzieci jesteśmy przerażeni. Przecież zaraz spadnie, złamie rękę, a nie daj Boże skręci kark. Jednak zapominamy, że sami w ich wieku mieliśmy równie wybujałą fantazję. Bazy budowane na drzewach, czy zabawy w starych, grożących zawaleniem budynkach to było coś normalnego.
W Afganistanie dzieci nie mają gier komputerowych, najnowszych zabawek, za to świetnie potrafią sobie zorganizować czas. – Jak byłem mały to prawie w ogóle nie siedziałem przed telewizorem – przyznaje młody Afgańczyk. – Zawsze brało się piłkę i szło się z chłopakami na boisko. Tu futbol i krykiet to najbardziej popularne gry.

W dziecięcym świecie nie brakuje miejsca na fantazję. Wątpię, czy ktokolwiek w Polsce wpadłby na pomysł, aby puszczać szerszenie na sznurku. Gdy byliśmy w mieście na poboczu drogi grupka maluchów zupełnie nie zwracała na nas uwagi. To dziwne, bo najczęściej machają i wyciągają rączki prosząc o słodycze i długopisy. Ci byli pochyleni i zaabsorbowani czymś innym, a dokładniej plastikową butelką z owadami. Wyciągali je, owijali sznurkiem i zawiązywali supeł, po czym puszczali. – To szerszenie – wytłumaczył mi Afgańczyk. 

Tylko jak to możliwe, że kilkuletnie dzieci łapią je i nie zostają użądlone? – Wystarczy je ogłuszyć, uderzyć czymś – opowiada miejscowy. – Potem urywa się im żądła i wkłada do butelki. Są oszołomione, więc nie ma problemu, aby je wyjąć, a potem puszczać na sznurku.
Dziwne… w sumie w Polsce dzieciaki mają podobne pomysły. – Nie dmuchałaś żaby – zapytała mnie kiedyś z niedowierzaniem przyjaciółka.

Dla nas dorosłych to nie do pomyślenia. Maluchy patrzą na to zupełnie inaczej, bo dziecięca fantazja nie zna granic.

4 komentarze:

  1. Pewnego razu zachwycałem się krajobrazem kamienistego pustkowia. Po dłuższej chwili przyszło mi stwierdzić, że aż tak dosłownym pustkowiem nie jest, bo w oddali dojrzałem stado zdziczałych psów. Ogarnął mnie jednak dreszcz zdumienia, kiedy dostrzegłem, nieopodal tegoż stada, grupkę dzieci. Maluchy wykopywały z rozmarzniętego gruntu korzonki obumarłych roślin. Gromadziły je w aluminiowych misach. Nie potrzebowałem podpowiedzi siedzącego obok mnie tłumacza, bo domyśliłem się natychmiast, że tak pozyskane "dobro", to materiał opałowy. Ich codzienność, dla takich jak my, niejednokrotnie może być fantazją.

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie że znowu piszesz ... temat -dzieci to przyszłość nawet tego pokręconego kraju... pozdrawiam i pisz,pisz są tacy co czytają Twoje słowa z ciekawością ponieważ są pośrednio częścią TEGO co sie tu dzieje... pozdrowiam
    OLO

    OdpowiedzUsuń
  3. ja jak byłam mała łapałam muchy i żaby do butelki lub na sznurek, chyba nie różnię sie od tych dzieci, dzis mam 40 lat i jestem normalna osobą bez zapędów do agresji:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeżeli chodzi o zapędy do agresji to moim zdaniem szerszenie i muchy, nie mogą się równać z grami komputerowymi.
    Dzieci na każdej szerokości geograficznej są takie same.

    OdpowiedzUsuń