sobota, 14 maja 2011

Misyjne formalności

Gdy żołnierze wsiądą z samolotu czeka ich sporo papierkowej roboty.
Chyba nie ma misjonarza, który przez ostatnie dni w Afganistanie nie myśli o powrocie, kraju, rodzinie. Zastanawia się co będzie robił, na co ma ochotę po kilkumiesięcznym "difakowym" żywieniu, czy o tym, co się zmieniło w najbliższej okolicy.
Ostatnie godziny, minuty...w końcu w Polsce. - Kilka ciepłych słów od dowódcy, zdanie sprzętu i do domu - mówi jeden z żołnierzy.
Na część z nich bliscy czekają na lotnisku. - To zależy, gdzie lądujemy. Jak na drugim końcu Polski, to nie ma sensu, aby rodzina tłukła się tyle kilometrów - dodaje żołnierz.
Zwłaszcza, że zdanie sprzętu może trwać kilka godzin. Wszystko zależy od jego ilości i miejsca oddania. - Potem już tylko dom - mówi wojskowy, który zapytany o pierwszą rzecz jaką zrobił po powrocie, tylko się uśmiechnął.

W wolnym czasie żołnierze gają w siatkówkę. - To namiastka domu - mówią.
Jednak to jeszcze nie koniec misyjnych formalności. Na wszystkich, którzy wrócili z Afganistanu czeka szereg badań. Na ich rozpoczęcie żołnierze mają siedem dni od przylotu. - Sporo tego. Odwiedzamy chyba wszystkich lekarzy, począwszy od chirurga, neurologa, przez laryngologa, okulistę po psychologa i psychiatrę - mówi wojskowy. - Najgorzej jak się trafi na dni szczytu, czyli większą liczbę żołnierzy zrotowanych do kraju. Jak się nałożą na to ci, co wylatują, to na badania trzeba poświecić kilka dni.
Potem tylko czekanie na wyniki na zasłużonym urlopie - jeden dzień, za 10 spędzonych na misji. - Gotuję obiady, spędzam czas z rodziną, gram z chłopakami w piłkę i tak przez dobre trzy tygodnie - przyznaje żołnierz.
...bo nie ma jak w domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz