Wracając jeszcze do poprzedniego wątku i nie straszenia rodzin. Ciągle powtarza mi się, że one już dostatecznie się martwią. Gdy słyszą tylko informacje, że coś się dzieje w Afganistanie serca podchodzą im do gardeł. Nie neguję tego. To normalne i uzasadnione. Zwłaszcza, że tak jak wspomniałam wcześniej, są to najczęściej te złe wieści.
Z drugiej jednak strony chłopaki taki mają zawód. Są żołnierzami. Dla wielu z nich praca to także satysfakcja i możliwość realizacji siebie. Sama coś o tym wiem, inaczej nie byłoby mnie tutaj. Gdy wyjeżdżałam usłyszałam od bliskiej mi osoby tylko jedno „postaraj się wrócić żywa” - nic lepszego nie mógł mi powiedzieć. Wiedział, że nie mogę mu nic obiecać, podobnie jak wiedział ile znaczy dla mnie ten wyjazd.
Może warto nie tylko myśleć o sobie, a także o tej drugiej osobie. Nie o tym, że jestem sama, a jemu grozi niebezpieczeństwo - to nie pomaga. Może warto pozwolić być mu sobą i robić to co kocha.
Spełniać siebie żołnierzu!
OdpowiedzUsuń