poniedziałek, 6 grudnia 2010

Sport to zdrowie

Wczoraj przez chwilę zapomniałam, że jestem w Afganistanie. O tym, że chłopaki wyjeżdżają na patrole, chodzą na wieże wartownicze, a ja zaraz mogę biec do schronu. Zaczęło się od kawy mrożonej na złotych tarasach (tzn. zwykła kawa z pokruszonymi kostkami lodu na ławkach między kramami), potem turniej siatkówki. - Potrzebujemy od czasu do czasu takiej odskoczni od misji - mówią żołnierze.

Podobnie jak na prawdziwych zawodach nie mogło zabraknąć publiczności i oczywiście sędziów. Jeden z nich miał na sobie tradycyjny strój afgański i białe adidasy. Punkty były podawane w pasztu, dari i po angielsku. W przerwach słychać było tutejszą muzykę. Mało kto spodziewał się, że to Afgańczycy zwyciężą, którzy momentami grali na własnych zasadach. Przykładowo nie robili zmian na zagrywce, a przez cały mecz serwował tylko jeden zawodnik.

 Niezależnie od tego trzeba przyznać, że byli znacznie lepsi i puchary im się należały.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz