Pierwszego dnia pobytu okazało się, że na komputery w kafejce internetowej nie ma możliwościowi przerzucania czegokolwiek z pendriva, czy kart. Zdjęcia, dźwięk do radia muszą poczekać. Razem z dziennikarzem Interii postanowiliśmy się nie poddawać. Następnego dnia spróbowaliśmy kupić płyty. W sklepie, były tylko pakowane po 500 sztuk, na tutejszym bazarze żadnych. Zaczęłam szukać pomocy u dowódcy bazy. Efektu brak, płyt nie ma. Nie było także możliwości skorzystania z komputerów szefostwa, bo mają je zablokowane.
Około 21.00 lokalnego czasu pojawiło się światełko w tunelu - załoga CASY. Jeden z pilotów zaproponował swój komputer z dostępem do internetu. Radość jednak nie trwała długo. Sieć była tak obciążona, że potrzebowaliśmy kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt minut na jedno zdjęcie, czy materiał do radia. Nie udało się przesłać wszystkiego.
Dziś spróbowałam z samego rana. I tu czekała mnie niespodzianka . Padł word (nie mam pojęcia dlaczego) i internet, chłopakom skończył się wykupiony czas dostępu. Z drugim problemem sobie poradziliśmy, a raczej dali radę piloci. Kody i dostęp jest, ale z niewyjaśnionych przyczyn sieci brak. - Czasem tak jest nawet przez kilka dni - dodają wojskowi, a więc cierpliwie czekam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz