Po ostatnich wydarzeniach w Afganistanie przypomniały mi się słowa jednego z saperów, którego spotkałam na szkoleniu w Kielcach. "Zawsze będziemy krok za talibami" - mówił.
Gdyby nie fakt, że mają coraz lepszą broń i konstruują coraz bardziej niebezpieczne ładunki najprawdopodobniej nadal na patrole żołnierze jeździliby wyłącznie Hummerami. Okazuje się, że jeszcze do niedawna tak odporne na IED Rosomaki zaczynają nie wystarczać. - Dwukrotny kontakt z tym cholerstwem wystarczył, aby kumpel pojechał do domu - mówi jeden z żołnierzy. - Wychodził z nich cało. Powiedział, że do trzech razy nie będzie próbował.
- Bo i tak najważniejsze jest szczęście - dodaje kolejny.
Ale szczęściu można pomagać choćby przez dobre kontakty z miejscową ludnością. Podczas jednego z patroli przed MRAP - a wyskoczył Afgańczyk. Nikt nie wiedział co się dzieje. - Przecież mogła to być zasadzka - opowiada jeden z uczestników zdarzenia. - A on tylko stanął i powiedział, że kilka godzin temu byli w tym miejscu jacyś ludzie i coś zakopywali. Okazało się, że IED. Ten człowiek uratował nam życie. To bardzo dziwne uczucie, gdy wiesz, że mało brakowało...
Ale nie wszyscy tacy są. Jedni są z talibami, albo po prostu się ich boją. I znów ten krok za wrogiem.
p.s. zdj. Adam Roik, Combat Camera
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz