Za kilogram nierdzewnych garnków w skupie dostałabym niecałe 3 zł, aluminiowych puszek już ponad 4 zł, miedzi blisko 26 zł. Ciekawe za ile poszedłby czołg?
W Afganistanie pamiątek po radzieckiej inwazji jest pełno. Podobnie jest w prowincji i samym mieście Ghazni. Największą ilość skupioną w jednym miejscu widziałam przy dwóch wieżach na starym mieście. – To istne cmentarzysko czołgów – powiedział mi jeden z chłopaków.
I rzeczywiście. Wysiadając z wozów, co rusz widać masę wojskowego, zdezelowanego sprzętu. Oprócz wspomnianych czołgów są wozy opancerzone, działa, no i śmigłowiec. Podobno to Mi 8 – przynajmniej tak mi powiedziano.
Nie tylko tam można zobaczyć stary sprzęt. Jest niemal wszędzie, przy drogach, na polach i w wyschniętym korycie rzeki w centrum Ghazni. Wojskowy transporter rozpoznawczy (BTR) w tym miejscu to atrakcja sezonowa, podobnie jak rzeka. Przez większą część roku w korycie nie ma wody, za to są stada owiec, ale o tym już przy innym wpisie.
Jednak chyba najbardziej nietypowym miejscem gdzie można zobaczyć radzieckie ślady inwazji to cytadela Bala Hissar. Na wzgórzu miedzy dziewiętnastowiecznymi budynkami, które stoją na trzynastowiecznych fundamentach, jest czołg T 55. Jak dojechał po tak stromym zboczu i znalazł się w miejscu, do którego można dojść tylko pieszo, nie mam pojęcia.
Pojawiły się pomysły, aby stworzyć interaktywne muzeum. Na sporej wielkości terenie miały stanąć odrestaurowane wraki, które „opowiadałyby” historię wojny radziecko-afgańskiej. Czy powstanie – w najbliższym czasie wątpię, może kiedyś…
Wojskowy sprzęt to nie jedyne żelastwo, jakiego jest pełno w Afganistanie. Nie brakuje wraków ciężarówek, przyczep, no i najbardziej popularnych wołg. Wszystkie łączy jedno – są wybebeszone do gołej blachy.
Istny raj dla złomiarzy, tylko brak jakiegokolwiek punktu skupu. Gdyby było inaczej stawiam, że „pan Zdzicho” spod sklepu uzbierałby na niejedno „wino patykiem pisane”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz