Chodząc po ulicach Ghazni zawsze przyglądam się ludziom. Codziennemu życiu. Nie dużo różni się od tego, które miałam i widziałam w kraju. Zaczęłam się zastanawiać, co byłoby gdyby Polska znalazła się na miejscu Afganistanu?
Wyobraźcie sobie, że w pobliżu waszego miasta staje ogromna baza wojskowa. Na niebie co chwilę pojawiają się śmigłowce z kolejnym transportem lub w gotowości do akcji. Niemal codziennie słychać strzały i wybuchy. Po ulicach jeżdżą opancerzone wozy. Chodzą żołnierze w kamizelkach kuloodpornych, hełmach i z przeładowaną bronią.
A obok tego toczy się zwykłe życie. Dzieci z plecakami idą do szkoły. Biegają po ulicach i podwórkach. Kupcy rozkładają kramy. Ktoś robi zakupy, inny idzie do pracy, kolejny całymi dniami siedzi, przygląda się ludziom i słucha muzyki. Nikt nie ma kamizelki, hełmu… Miasto jak każde inne, oddycha swoim rytmem.
Większość osób przyzwyczaiła się do widoku Rosomaków i MRAP-ów przejeżdżających koło ich domu. Nie wywołuje to zdziwienia, zaciekawienia i chyba już lęku. – Żołnierze mają broń, ale udowodnili nam, że nie przyjechali tu, aby do nas strzelać – powiedział mi jeden z Afgańczyków.
Jednak każdy, i my, i miejscowi czujemy na plecach zagrożenie. Cześć z nich ma nad nami przewagę. Dzięki informacjom wiedzą jakie drogi omijać, na które nie wjeżdżać tylko jechać pół metra od asfaltu. Jednak nie wszyscy.
- Często są między młotem, a kowadłem – mówi jeden z żołnierzy. – Raz współpracują z nami, następnego dnia na dachu ich domu pojawia się talibski strzelec. Nie zawsze chodzi o to, że jest ktoś dwulicowy, ale co on ma zrobić jeżeli do jego drzwi puka człowiek z naładowaną bronią…
- Chciałbym mieć żonę i dzieci – usłyszałam od młodego Afgańczyka. – I żyć tutaj w swoim kraju, bez wojny i ciągłej obawy o to czy rano się obudzę.
Jak czują się ci ludzie jest chyba w stanie zrozumieć pokolenie, które przeżyło wojnę. Mi ciężko sobie wyobrazić jakby to było, gdyby w Polsce była taka sytuacja jak w Afganistanie. Jakbym się zachowała…
szlag mnie trafia gdy czytam wypowiedzi ludzi na te,at żołnierzy w afganie, mimo iż nie wiedzą co tak naprawdę tam robią a oni nie pojechali tam zabijać tylko pomagać
OdpowiedzUsuńkiedy można się spodziewać następnego posta.?
OdpowiedzUsuń:)
pani magdo.?
OdpowiedzUsuńmam nadzieję że nie zamierza pani zamknąć bloga.?
czekam na kolejny post
Ojj wiem spore opóźnienie. Niektórzy trafnie się domyślają dlaczego. Pojawiło się pomysł zawieszenia bloga (choć w sumie się to stało) ale wracamy. Na dniach coś wrzucę
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńPani Magdo,
OdpowiedzUsuńChciałbym w lutym udać się do Uzbekistanu a następnie do Mazari Sharif na dwa dni. Może Pani coś powiedzieć o tamtym rejonie? no i oczywiście czy jest tam bezpiecznie.
Pozdr
Adam