|
Na misji rytm dnia wyznacza praca. Czy to na patrolu... |
- Po powrocie z misji jest znacznie więcej rozwodów, niż dzieci - usłyszałam jeszcze przed wyjazdem do Afganistanu od jednego z żołnierzy.
Coś w tym musi być, skoro przyznają to sami wojskowi. Ale czy jest to wyłącznie ich wina, przecież związek to dwie osoby?
Moment wyjazdu zawsze jest wyjątkowy. Nawet jeżeli wcześniej były bardzo trudne rozmowy, nie mają one znaczenia. Są łzy i słowa: "Uważaj na siebie". "Wróć". "Kocham Cię". A potem...potem zaczyna się zwykłe życie.
|
...przy załadunku... |
Na początku jak tylko jest wolna chwila i możliwości są telefony, skype. Bardzo się tęskni. Trudno funkcjonować bez tej drugiej osoby. Z czasem człowiek się przyzwyczaja, że ona jest daleko. Trzeba jakoś żyć. Nie mówi się o problemach, bo przecież w Afganistanie są większe, po co martwić. Z drugiej strony i tak nie ma co liczyć na pomoc, bo jak? Rozmowy sprowadzają się do wymiany zdań na temat jak minął dzień. Z czasem jest ich mniej. Są obowiązki, praca, dzieci i wszystko na jednej, a nie dwóch głowach. Wolne chwile, które spędzało się razem wypełnia się spotkaniami ze znajomymi czy innymi zajęciami.
|
...czy transporcie. |
W pewnym momencie okazuje się, że da się funkcjonować samemu. Dla niektórych tak nawet jest wygodniej. Radzą sobie z problemami, nie nudzą się, a w skrajnych przypadkach znajdują kogoś innego. Rozłąka zmienia nie tylko osoby, które były w Afganistanie, inni są też ci co zostali w kraju.
- Trzeba poznać się, czasem zakochać na nowo. Misja to niezły sprawdzian dla związku - mówi jeden z żołnierzy.
Wielokrotnie słyszałam, że jeśli źle się dzieje w małżeństwie to lepiej nie służyć w kontyngencie. Z drugiej strony jeżeli to czyjaś praca, marzenia, nie powinien rezygnować. Warto przystąpić do tego egzaminu i sprawdzić czy jest o co walczyć. Czy się zda? To zawsze zależy od dwóch stron.
p.s. zdj.1 Adam Roik, Combat Camera